Spóźniona relacja - Blogerchef



Jak zawsze spóźniona z takimi sprawami, czyli kolejna relacja, która powinna już być dano temu... mianowicie... w zeszłym miesiącu miałam okazje uczestniczyć w IV półfinale konkursu organizowanym przez portal Blogerchef 



w Ogrodzieńcu w super hotelu Poziom 511.


Każdemu, kto chce zażyć luksusu w nowoczesnym otoczeniu polecam ten hotel. Mi niestety nie było to dane, bo czas przeleciał na rzeczach bardziej przyziemnych czyli kulinarnym starciu blogerów.


Ale od początku... po przywitaniu uczestników jury, wylosowaniu drużyn, zapoznaniu się mieliśmy okazje zobaczyć pokaz baristyczny w wykonaniu gospodarzy hotelu.


Następnie żeby nie było tak łatwo musieliśmy sobie przygotować kolacje, czyli zrobić pieczonki. Ja, Kinga i Ada postawiłyśmy na prażone w wydaniu śródziemnomorskim, czyli z dodatkiem oliwek, fety, pieczarek. 



Konsumpcja odbyła się na zewnątrz pod ogrodzienskimi skałami, 


przy blasku ogniska,


w którym piekły się nasze kociołki a na patykach dopiekaliśmy kiełbasy. Było niezwykle przyjemnie, swojsko, pysznie i bardzo sympatyczne.


A rano po pysznym śniadaniu nadszedł czas wrócić do rzeczywistości i rozpocząć konkursowe zmagania. Na początek do rozwiązania był test z wiedzy o kuchni obu Ameryk.


Następnie drużyny przystąpiły do pierwszego gotowania, w tym moja drużyna ja, Paulina, Kinga i Ada.


Miałyśmy godzinę na przygotowanie dwóch dan, dania głównego czyli jambalayi nowoorleańskiej




Ja jako szef drużyny miałam kierować pracami koleżanek, nadzorować i wydać na czas gotowe dania. Wydawało się ze 60 minut to aż nadto, żeby to przygotować a jednak gdy nie gotuje się u siebie w kuchni, w dodatku rękami koleżanek to czas tak szybko mija, ze finiszowałyśmy na ostatni moment ale udało się.


Dziewczyny spisały się na 5+ i mogłyśmy stanąć przed oblicze szanownego jury z podniesiona głowa. 



Byłam zadowolona z efektu i myślę ze smakowało jury i osobom, które podchodziły do stolika po swoja porcje.

Następne godziny spędziłam na gotowaniu w kolejnych drużynach: Marysi, Pawła i Joasi. Był to naprawdę trudny i wyczerpujący dzień, bo gotowanie dla siebie to jednak coś innego niż gotowanie na rachunek innej osoby, to wielka odpowiedzialność. Mam nadzieje ze nie dałam plamy, bo starałam się dać z siebie wszystko mimo ciągłych przeszkód, a to robot odmówił posłuszeństwa, a to muffinki nie chciały się upiec, no i wieczne bieganie po coś do kuchni itp.

A potem... potem to już był czas na oczekiwanie na wyniki konkursu...


na wspólne zdjecia,


 i udzielanie wywiadów.


Konkurs wygrała Marysia z bloga Gruszka z fartuszka, a drugie miejsce zajęła Ada z Pora coś zjeść. Były to moje faworytki. Ale dla każdego przygotowane były niespodzianki. 


Finał to tez czas na grupowe zdjęcie.


Dzień zakończył się zjedzeniem wspólnego tortu i wypiciem szampana.


A w drodze powrotnej zwiedzeniem ogrodzienskich, zamkowych perełek. 



A w sobotę czeka mnie kolejny pojedynek i kolejna szansa dostania się do finału konkursu, tym razem w Bielsku-Białej w restauracji Dworek u przewodniczącego jury Mirka Drewniaka. Trzymajcie za mnie kciuki!


Zdjęcia bez znaku wodnego pochodzą od organizatorów, uczestnikow lub patronów medialnych.

7 komentarzy:

Copyright © 2016 Bernika - mój kulinarny pamiętnik , Blogger