I znów azjatycka niedziela... a co? nie samym kotletem żyje człowiek:) A powód tej niedzieli był prosty, w końcu udało mi sie kupić panierkę Panko i bardzo chciałam ją wypróbować.
Jakiś czas temu w chińskiej knajpce w Tychach jadłam kurczaka w chrupiącej panierce, która mnie zachwycila. Panierka to były jakby starte igiełki. Oczywiście probowałam podpytać kelnera co to za panierka ale z tajemniczą miną powiedział mi tylko żebym poszukała w necie a napewno znajdę. No i zaczęłam szukać, pytać po forach i w końcu odkryłam, że to Panko - japońska panierka pszenno-drożdżowa w formie dużych chropowatych płatków, które poprzez swoją fakturę sprawiają, że jest ona delikatniejsza i znacznie dłużej pozostaje chrupiąca, niż typowa panierka z bułki tartej. Jest doskonała do smażenia w głębokim oleju.
Postanowiłam wykorzystać ją do kurczaka rzecz jasna i połączyc go z tym co akurat było w lódówce czyli otwartą puszką ananasa, kukurydzą i cebulą. Ale na poczatek, skoro cały obiad miał być w tonacji azjatyckiej, musiała być zupa. Pomysł na nią zaczerpnęłam z "Kuchni azjatyckiej" w tłumaczeniu Adama Banaszkiewicza.